Szanowni Państwo,
z okazji Międzynarodowego Dnia Tańca zapraszamy do zapoznania się z orędziem Dyrektora TM ROMA, Wojciecha Kępczyńskiego.
TANIEC JEST W NAS
Taniec zawsze był dla mnie – i myślę, że nie tylko dla mnie – jedną z najbardziej autonomicznych sztuk uprawianych przez człowieka. Czymże jest bowiem taniec, jeśli nie ruchem, gestem i znakiem – rozpoznawalnym i przenoszącym się bez konieczności jego tłumaczenia ponad granicami językowymi, ponad granicami państw, kontynentów i kultur? Taniec ma tę przewagę nad muzyką czy malarstwem (które też przecież tłumaczenia nie potrzebują), że instrumentem jest tu sam człowiek i niepowtarzalny, indywidualny dla każdego, fizyczny sposób ekspresji. Bodaj jedynym ograniczeniem może być tutaj niedoskonałe ludzkie ciało. Ale nawet w swej niedoskonałości jest ono prawdziwe i ujmujące, a wprowadzone w świadomy ruch stanowi jeden z najpiękniejszych, najbardziej plastycznych widoków jakie zna ludzkość.
A jednocześnie sztuka tańca jest niezwykle ulotna. Istnieje tylko w danej chwili, w danej sekundzie, kiedy tancerz lub tancerka wykonują jakąś mniej czy bardziej skomplikowaną figurę, krok czy piruet. Co więcej, doświadczeń czasem iście metafizycznych dostarczyć może tylko oglądanie baletowego mistrzostwa na żywo. Wszelki telewizyjny albo filmowy zapis obrazu, nawet transmisja na żywo, to jedynie namiastka i ersatz tego, czym jest obcowanie z artystą, który ze sceny, poprzez ruch i gest napełnia widzów emocjami.
Ta konstatacja prowadzi w sposób nieuchronny do refleksji nad okolicznościami, w jakich przyszło nam żyć od ponad roku. Zamknięte teatry, opery, odwołane koncerty, festiwale czy konkursy i brak obcowania z żywą kulturą w sposób może mało namacalny, ale jakże dotkliwy, pozbawia nas znaczącej części naszego człowieczeństwa. Niektórzy twierdzą, że tego typu wydarzenia kulturalne można przenieść do Internetu i bez straty oglądać online. Nie. Nie można.
Kiedy jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku byłem na stypendium w Paryżu i Brukseli, zetknąłem się z choreografią Maurice Bejarta i niezwykłym teatrem Petera Brooka. Idee Empty Space, nacisk na grę aktorską i taniec w pustej przestrzeni scenicznej są mi najbliższe i towarzyszą mi w pracy w teatrze do dziś. Kiedy więc dzisiaj czasem oglądam w telewizji jakieś materiały z pracami tamtych artystów, nadal jestem pełen podziwu dla ich kunsztu – ale wtedy wracają do mnie tamte wspomnienia i myślę o tym, jakie miałem szczęście mogąc podziwiać to wszystko na własne oczy, na wyciągnięcie ręki. W takich momentach, z jeszcze większą siłą, wraca przekonanie o dzisiejszym dramacie żywej kultury.
A jednak, mimo tego chwilowego pesymizmu, warto spojrzeć poza horyzont. Perspektywa minionych lat i wieków pozwala nam dojść do wniosku, że kultura przeżyła już nie takie społecznościowe i polityczne turbulencje – i zawsze podnosiła się mocniejsza, z nową siłą i z nowymi chęciami. Podobnie jest z tancerzem, który w czasie swojego występu potknie się i upadnie. Choćby nawet skręcił nogę, zerwie się, zaciśnie zęby, przełknie łzy bólu i zrobi wszystko, aby tańczyć dalej.
Co jest pocieszające w tych niepewnych czasach? Chyba to, że taniec, jako forma ekspresji, nie ogranicza się tylko do baletu, teatru, czy opery. Mówiąc „taniec” nie myślmy o tylko o tym pięknym, wystudiowanym, klasycznym ruchu. To przecież także taniec współczesny, ze wszystkimi jego odmianami, to i hip-hop, i taniec musicalowy, i taniec towarzyski czy wreszcie taniec amatorski. Bo najpiękniejsze jest to, że – choć to truizm – tańczyć może każdy i wszędzie. Nawet ci, którzy uparcie twierdzą, że „nie umieją tańczyć”. Liczy się przede wszystkim wyrzucenie z siebie emocji, wyrwanie się z ludzkich przecież okowów wstydu, tremy i przekonania o braku talentu. To wystarczy – bo każdy od wieków tańczył przede wszystkim dla siebie. Pięknie ujął to kiedyś Bob Fosse, guru choreografów i reżyserów teatralnych: „Ludzie rodzą z instynktem wyrażania siebie poprzez ruch. Człowiek pierwotny, jeszcze zanim zaczął komunikować się słowami, tańczył w rytm bicia swojego serca”.
Dlatego – choć czas temu raczej nie sprzyja – bądźmy dobrej myśli. Taniec zawsze w nas był, nadal w nas jest i przeżyje w nas. Tańczmy więc!
Wojciech Kępczyński
dyrektor Teatru Muzycznego ROMA